Warszawa, woj. mazowieckie, PL
Tak się złożyło, że Warszawę odwiedziliśmy w okolicach 15 sierpnia. Parę dni przed wyjazdem zorientowałam się, że w tym terminie planowana jest Wielka Defilada Niepodległości z okazji Święta Wojska Polskiego.
Witaj nam, Polsko, myśmy są wojsko biało-czerwone
Hem… może to mało popularne obecnie, ale uwielbiam żołnierskie piosenki, orkiestry wojskowe oraz wszelkie parady, przemarsze, defilady. Być może nieco tłumaczy mnie fakt, że na dobranoc tato śpiewał mi własnie piosenki żołnierskie, a w dzieciństwie uwielbiałam Festiwal Piosenki Żołnierskiej w Kołobrzegu. Poza tym przez lata mieszkałam przecież w mieście garnizonowym, a moja podstawówka była pod opieką miejscowej jednostki Wojsk Ochrony Pogranicza.
Zresztą lubię moje „trepowskie” odchylenie. Taa daaam!
Zapraszam do zakupu książeczki “Weronika szuka skarbów” – opowiastki dla dzieci i rodziców, inspirowanej zabawą w geocaching.
Jak mogłabym więc – będąc w Warszawie – przegapić wojskową paradę w stulecie niepodległości Polski?! No nigdy w życiu!
Dzikie tłumy na Wisłostradzie
Masa ludzi miała takie lub całkiem inne pobudki, by – tak, jak my – zjawić się w Święto Wojska Polskiego w okolicach Wybrzeża Gdańskiego. Oczywiście punkty z najlepszą widocznością już dawno obsadzone, pewnie ludzie od rańca zajmowali sobie miejsca, no cóż…
Mimo wszystko – dzięki uprzejmości innych gapiów – Wi miała miejscówkę przy samych barierkach i jak już przestała marudzić, to miała uczestników defilady niemal na wyciągnięcie ręki. Po zakończeniu imprezy, nawet stwierdziła, że jej się podobało. Wow!
Wojowie, rycerze, żołnierze
…a także konie, samochody, pojazdy opancerzone, czołgi, wyrzutnie rakiet, śmigłowce, samoloty i wiele innych ustrojstw, których nazw nawet nie próbowałam spamiętać.
Ryk silników, zapach ropy (czy co tam spalają takie wehikuły), och i ach 😀
W defiladzie prezentowało się współczesne wojsko polskie, ale i jednostki państw sprzymierzonych oraz rekonstruktorzy odtwarzający oddziały z różnych epok historycznych.
Zdjęć nie mam za wiele, bo miejscówkę miałam średnią, więc i fotki powychodziły takie sobie. Część zdjęć robił też Małżonek. Podsumowując, wolałam skupić się na kolekcjonowaniu wspomnień, a nie fotek.
Jestem za!
To też pewnie będzie niezbyt popularny pogląd, ale uważam, że takie „pokazówki”, jak ta defilada, są potrzebne. Choćby po to, żeby dzieciaki poczuły dumę z tego, że mamy takie fajne wojsko.
A ci wszyscy rekonstruktorzy bardzo obrazowo pokazują, że historia to nie tylko sztywne daty, ale i ludzie, którzy ją tworzyli. I że do historii można podejść twórczo.
Swoją drogą, w paradzie wzięła również udział grupa rekonstrukcyjna z naszego miasteczka.
– Przecież Ty twarzy ludzi nie poznajesz, a twierdzisz, że ich widziałaś? – oczywiście Małżonek z powątpiewaniem patrzył na mnie, gdy mówiłam, że na 90% to nasi znajomi.
A miałam rację, o!
W każdym razie – jak nie przepadam za różnego typu spędami ludzkimi – to na wojskową defiladę jestem chętna zawsze i wszędzie. Zboczeniem zarażam też dziecko, a co!