Co ma w plecaku matka – geokeszerka?

Geocaching wiąże się w krótszymi lub dłuższymi wycieczkami, podczas których trzeba być gotowym na wszystko ;]
Co więc ma w plecaku matka – geokeszerka?

Małżonek – ojciec – towarzysz podróży zwykle twierdzi, że przede wszystkim za dużo wszystkiego. I rzeczywiście – nie wiadomo skąd, tych “przydasi” wycieczkowych zwykle robi się bardzo dużo. Rzadko mieszczą się w małym miejskim plecaczku…

Po pierwsze zestaw “pierwszej pomocy”, również higienicznej, czyli…

Zapraszam do zakupu książeczki “Weronika szuka skarbów” – opowiastki dla dzieci i rodziców, inspirowanej zabawą w geocaching.

Niezbędnik keszującej rodzinki, geocaching

Chusteczki higieniczne, mała paczka chusteczek nawilżanych, żel do mycia rąk bez wody, środek na komary, woreczki foliowe. Do kompletu były jeszcze plasterki opatrunkowe.

Po drugie coś do picia – zwykle woda, a jak jest zimno, to ciepła herbatka.
Jeśli chodzi o ciepłe picie dla dziecka, to polecam bidon termiczny Alfi. Długo trzyma i trzeba się mocno postarać, aby w sposób niekontrolowany wylać na siebie jego zawartość 😉

Niezbędnik keszującej rodzinki,bidon termiczny Alfie, geocaching

Wodę natomiast od jakiegoś czasu bierzemy ze sobą w wielorazowych butelkach Bobble z filtrem węglowym, który to gadżet też szczerze polecam.

Niezbędnik keszującej rodzinki, butelki bobble, geocaching

Kolejny zestaw jest już typowo geokeszerski.

Niezbędnik keszującej rodzinki, geocaching

Nawigacja (pożyczony Garmin, trza wreszcie uregulować jego status prawny ;)) – wiadomo. Latarka. Pisadło. Taśma klejąca, woreczki strunowe, woreczek z agrowłókniny, naklejka, zapasowy logbook – gdyby trza było na szybko jakiegoś kesza podreperować. Metrówka została od czasu ostatniego zbierania materiałów do EarthCache’a.

Oprócz tego zawsze (naprawdę zawsze, do pracy też ze mną chodzi) mam przy sobie… no cóż… gotową skrytkę geocache. Jakby coś – gdzieś – ewentualnie 😉
Wcześniej nosiłam klipsiaka, ale już poszedł w świat 😉 Ta poniżej też jest już w terenie 😉

Niezbędnik keszującej rodzinki, geocaching, geocache

Keszując z dzieckiem, koniecznie też trzeba mieć ze sobą zestaw fantów na wymianę, ale o tym pisałam jakiś czas temu K L I K.

Ważną sprawą jest też prowiant. Choćby to była godzinna wyprawa z perspektywą obiadową, zawsze ale to zawsze muszę pamiętać o czymś do jedzenia. Może być tak, że wszystko wróci do domu, ale jak nie wezmę nic, to na 100% dziecko po 15 minutach nagle zgłodnieje i można powiedzieć bye poszukiwaniom…

Zakupie też chyba szybko schnący ręcznik z mikrofibry, który widziałam na jakimś blogu. Parę razy by się przydał… ;]

I to by było zasadniczo wszystko.
Niby same pierdółki, ale w kupie tworzą zaskakująco dużą objętość. Zwłaszcza, że czasem dochodzą do tego np. kurtki przeciwdeszczowe, jakaś cieplejsza bluza czy sweter… Klamotów więc sporo, a piszę tu wyłącznie o maksymalnie kilkugodzinnych wypadach w teren. Bagaży, które pakuję na dłuższy wyjazd nie da się bowiem ot tak sobie opisać w jednym poście… 😉

Pomyśleć, że kiedyś pakowałam się w jeden plecak na dwa tygodnie łażenia w terenie. Całość nie mogła być zbyt ciężka, wszak dobytek nosiłam na swoich osobistych plecach ileś tam kilometrów dziennie, heh…

A jak jest u Was? Bez czego nie ruszacie się “szukać skarbów”? Szczególnie ciekawi mnie, jakie gadżety/ przedmioty/ sprzęty okazały się wybitnie przydatne podczas wypraw z dzieckiem?