Radostów, powiat lubański, woj. dolnośląskie, PL
„W gościach” dziś byliśmy.
A w miejscu naszej „gdziebytności” znajdują się całkiem malownicze ruiny renesansowego dworu. Pomyślałam więc, że przy okazji zrealizuję się hobbystycznie i obczaję miejsce pod ewentualną skrytkę geocache. Niewiele myśląc wyciągnęłam Pannę Wi na spacer.
Ciepło, wiosenna zieleń dokoła… A na focie widoczna stara dzwonnica nieistniejącego kościoła ewangelickiego (tu też widziałam potencjalne miejsce na skrytkę, ale po oględzinach odpadło) oraz kościół na wzgórzu.
Zapraszam do zakupu książeczki “Weronika szuka skarbów” – opowiastki dla dzieci i rodziców, inspirowanej zabawą w geocaching.
Resztki dworu natomiast… no cóż… są w stanie dość typowym dla dolnośląskich architektonicznych pamiątek dawnych czasów.
Jakieś resztki dawnej świetności + chaszcze + tony gruzu i śmieci.
Żeby nie było, że Wam jakieś niezidentyfikowane ruiny pokazuję… Oto, jak kiedyś tam („za Niemca”, jak to się u nas mawia) wyglądał dwór i kościół, z którego ostała się ino dzwonnica z pierwszego zdjęcia:
Wracając jednak do meritum… miejsca na skrytkę nie znalazłam. Nie znaczy to, że go tam nie ma. Pewnie jest… Tyle, że całkiem niespodziewanie (LOL) okazało się, iż łażenie po wertepach, kamulcach i śmieciach w butach na obcasach i jasnym płaszczu, to… hm hm… no cóż… nie jest dobrym pomysłem.
Spasowałam, bo jednak założenie skrytki aż tak istotną sprawą nie jest, by ryzykować skręcenie kostki czy nawet ufajdanie płaszczyka 😛
Zresztą, gdyby tak ktoś patrzył na to z boku, to pewnie nawet dość zabawnie wyglądało. Paniusia na obcasach, chybotliwym krokiem ładuje się na mury czy włazi w kupę gruzu. Uważając przy tym, by się nie pobrudzić. I dziecko lezące za nią uparcie pomimo Wiktoria, nie idź za mną, bo jak się wyglebię, to albo cię przygniotę, albo pociągnę za sobą!
Na koniec, gdy już wracałyśmy (na geocachingowej tarczy), prawie rozdeptałam padalca. Naprawdę, jak mi się ta gałązka usunęła pospiesznie spod stóp, to prawie na zawał zeszłam.
A Wam jak minął pierwszy dzień Świąt? 🙂
Ps. Czy muszę wspominać, że gotową skrzynkę geocache mam na stałe w plecaku? Że jakby co, to ja zawsze w gotowości. Wiecie, ludzie różne zboczenia mają… ;]
Pps. Wi oczywiście musiałam zagadywać wymyślając na poczekaniu historie o hrabiankach i księżniczkach, które niezawodnie zamieszkiwały niegdyś pałac. Dzięki temu udało się ją pociągać nieco po krzaczorach, zanim dotarło do niej, że znowu Natura ją zaatakowała ;]
Jeśli podoba Ci się ten artykuł, zapraszam do polubienia fanpage’a strony na Facebooku. Będziesz na bieżąco z wszystkimi nowościami.