Zdrowe soczki

Sokowirówkę mam od roku albo dłużej. Wkręciłam sobie, że będę robić soki, bo to zdrowo, bla bla bla… Wobec jęczenia długoterminowego, Mama kupiła mi ją na imieniny, bo akurat w Lidlu rzucili :]
Oczywiście pierwsze co, to wykonałam sok marchewkowy.

Wszystko niby ok, ale ilość napoju, w porównaniu do wysiłku włożonego w ten cały interes, była zdecydowanie niezadowalająca.

Bo tak – najpierw trzeba marchewkę namoczyć na 24 godziny. Nie wiem w sumie czemu, ale tak wyczytałam w instrukcji obsługi do sokowirówki… I tak robię, wmawiając sobie, że – oprócz “napicia się” wody – marchewka pozbywa się w ten sposób choć części nawozów itp.
Następnie trzeba je obrać i to zabiera sporo czasu, choć nie powiem – czynność ta wybitnie mnie relaksuje ;]
No i jeszcze czynność właściwa, czyli użycie sokowirówki.
A potem jeszcze trzeba to całe ustrojstwo umyć, bleh…


Wszystko to w kupie jakoś mnie zniechęciło…

Zapraszam do zakupu książeczki “Weronika szuka skarbów” – opowiastki dla dzieci i rodziców, inspirowanej zabawą w geocaching.

Do robienia soków powróciliśmy niedawno, a to z tej przyczyny, że fazę na nie załapał z kolei Pan Ka. I teraz, gdy nie jestem z tym bajzlem sama, to spoko – mogę się włączyć w proces wytwórczy, czemu nie… ;]

Obieranie biorę na siebie. Przy użyciu niezmiernie praktycznego obieraka z Tupperware, jest to wręcz przyjemność. Do tego mogę się totalnie wyłączyć i na każde Maaamaaa, podaj mi …… odkrzyknąć Poproś tatę, bo ja mam brudne ręce! 😛

Marchewki obrane i – wraz z kilkoma jabłuszkami – gotowe na WYCISK!
Zdrowy soczek z sokowirówki

Machina do wyciskania gotowa takoż…

Zdrowy soczek z sokowirówki

A oto ekipa sokowirników przy pracy 😀

Zdrowy soczek z sokowirówki
I tak oto powstaje zdrowy soczek. Zespołowo :]
Zdrowy soczek z sokowirówki
Potem zostaje już tylko posprzątać i raczyć się soczkiem prosto od marchewki 🙂

Polecam 🙂