Szklarska Poręba – Jakuszyce, powiat jeleniogórski, woj. dolnośląskie, PL
Wakacje minęły, ale na blogu jeszcze parę wpisów będzie urlopowo – wakacyjnych. Chyba dobrze świadczy o tegorocznej labie turystycznej fakt, że do tej pory nie miałam za bardzo czasu na ogarnięcie naszych wojaży 🙂
Dziś zabiorę Was na weekendowy wypad do Szklarskiej Poręby, który wymyśliłam na osłodę lipcowego siedzenia w robocie.
Ośrodka, w którym nocowaliśmy polecić nie mogę, bo wprawdzie warunki super (SUPER!), ale nie jest to miejsce ogólnie dostępne. Nie, spokojnie, żadna tajemnica, po prostu mieliśmy pokój w obiekcie szkoleniowym Straży Granicznej 😉
Zapraszam do zakupu książeczki “Weronika szuka skarbów” – opowiastki dla dzieci i rodziców, inspirowanej zabawą w geocaching.
Wracając jednak do “wojaży”… do Szklarskiej przyjechaliśmy w piątek późnym popołudniem i… zalegliśmy na różnych przyjemnościach w naszym ośrodku.
Jakuszyce – Orle
W sobotę natomiast pojechaliśmy do Jakuszyc, a potem piechotką do Stacji Turystycznej Orle.
Do Orla szliśmy szlakiem żółtym i zielonym. Prowadzi on starą drogą asfaltową, praktycznie cały czas idzie się po niemal płaskim terenie, nie ma tu żadnych forsownych podejść itp. Nawet z wózkiem dziecięcym można się tędy śmiało przejść. Mijało nas też sporo rowerzystów, również z dziećmi.
Nie ma tu może porywających widoków, ale czuć, że człowiek jest w górach. Zielono, czyste powietrze, cisza, spokój, ptaszki śpiewają, ech… piknie 🙂
Do Orla jest tędy około 5 km. Nie pamiętam, jak długo szliśmy, ale myślę, że jakieś 1,5 godziny, może trochę dłużej. Wi nawet nieźle zniosła taki marsz, chyba dużym atutem trasy był obiecany w Orlu “posiłek regeneracyjny” 😉
Orle – trochę historii
Orle to pozostałość po osadzie (kolonii) Carlsthal powstałej przy hucie szkła.
Huta została tu założona w 1754 r. przez rodzinę Preusslerów. Huta wraz z osadą rodzin pracujących w niej hutników oraz gospodą działała do 1890. Później w budynku administracyjnym funkcjonowała leśniczówka, a w latach 30. XX wieku Niemcy ustanowili tu posterunek Grenzschutzu – służb granicznych, budując 2 nowe domy w stylu sudeckim.
Huta Carlsthal zatrudniała w najlepszych latach około 100 pracowników. Wytwarzano w niej szkła białe i barwione w masie, warstwowe, filigranowe, szkło “millefiori” (“tysiąca kwiatów”), awenturynowe, rubinowe i w wielu innych kolorach.
W 1890 r. hutę odkupili Schaffgotschowie, po czym ją zlikwidowali, a całą produkcję przenieśli do otwartego w 1842 r. zakładu Joesphinenhütte (o hucie Józefina pisałam całkiem niedawno).
Dziś zachowały się jedynie fundamenty huty oraz dwa budynki pochodzące z czasów jej działalności. Jeden z nich to ten najbardziej kojarzony z tym miejscem – z sygnaturką nad wejściem. Do czego służył zamontowany tam dzwon? Być może miał wzywać hutników do pracy, kiedy masa szklana osiągała temperaturę odpowiednią do produkcji. Mógł być też dzwonem mgłowym wskazującym kierunek wędrowcom i tragarzom szkła w czasie złej pogody.
Pierwotnie był to prawdopodobnie budynek administracyjny huty (powstał w 1869 r.). Później używany przez leśników, dlatego wciąż bywa nazywany leśniczówką.
Drugim budynkiem z okresu huty jest dom mieszkalny hutników, stojący na skraju ówczesnej osady. Aktualnie mieszczą się w nim pokoje Stacji Turystycznej Orle w standardzie pensjonatowym.
W latach 30. XX w. przy Drodze Izerskiej w kierunku Wielkiej Izery, wybudowano dwa budynki niemieckiej straży granicznej Grenzschutz i służb celnych. Otrzymały one nazwy: “Breslau” i “Glogau” (Wrocław i Głogów). Od 1940 r. służyły jako dom wypoczynkowy i szpitalny oddział rehabilitacyjny dla żołnierzy Wermachtu.
W roku 1945 obiekty zajęła Armia Czerwona wysiedlając mieszkańców do Szklarskiej Poręby. Następnie strażnice przekazano Wojsku Polskiemu. Do roku 1990 mieściła się tu strażnica Wojsk Ochrony Pogranicza. Ostatecznie Straż Graniczna (następczyni WOP) opuściła Orle w 1992 r.
Jeszcze za czasów działania huty, tuż przy budynku administracyjnym (dzisiejszy bufet), stała gospoda prowadzona przez rodzinę Schneiderów. To właśnie w niej noblista Gerhart Hauptmann umieścił początek akcji swojej sztuki “Und Pippa tanzt”, napisanej w roku 1905.
Właściciele dbali o reklamę obiektu, drukując i sprzedając pamiątkowe pocztówki z jej wizerunkiem oraz zamieszczając ogłoszenia zapraszające do odwiedzin osady w lokalnej prasie. Dzięki temu zachowało się całkiem sporo wizerunków osady z czasów “za Niemca”.
A całkiem współcześnie…
…można tu zjeść m.in. pyszne naleśniki, kopytka, a w sezonie jagody ze śmietaną, mmm… 😀
Klimat ogólnie bardzo przyjemny, taki… no schroniskowy właśnie. Sporo turystów się tu chyba przewija – pieszych i rowerowych, a zimą oczywiście na biegówkach. Faaajnie 🙂
Niestety, do kesza ORLE nie udało nam się sięgnąć. Znaczy był w zasięgu wzroku, ale nie rąk, a ludzi było za dużo, żeby kombinować. Trudno 😉
I z powrotem czerwonym szlakiem
W drogę powrotną do auta zostawionego na Polanie Jakuszyckiej ruszyliśmy czerwonym szlakiem. Jest niby krótszy (4 km), ale zdecydowanie trudniejszy, zwłaszcza w porównaniu z asfaltową drogą, która zawiodła nas do Orla.
Wi dała radę, ale podejście pod tzw. Samolot trochę dało nam w kość. Jak podbiec tam na nartach biegowych to ja nie wiem… ;]
Jednakowoż trasa fajna, w miarę krótka, w większości idzie się w cieniu drzew, z kilkulatkiem spokojnie można wędrować. Polecamy 🙂
Może kiedyś uda się nam doczłapać do Orla na biegówkach?
W Jakuszycach udało się też wreszcie podjąć jakiegoś kesza: GDKJ Linia kolejowa Szklarska Poręba – Harrachov (OC – GC).
Dziwne stwory w Szklarskiej Porębie
Po powrocie do Szklarskiej, zahaczyliśmy o jakąś imprezę. Chyba coś tu się dopiero zaczynało, a nas gonił głód, więc tylko rzut okiem na dziwne stwory z Kliniki Lalek.
Rzeźbiony płot Szczepana i Henryka Muchów
I jeszcze taka ciekawostka, do której zaprowadziła nas następnego dnia skrytka geocache: Rzeźbiony płot Szczepana i Henryka Muchy.
Szczepan Mucha był rzeźbiarzem ludowym. W opisie skrytki czytamy, że płot to kontynuacja dzieła znajdującego się w Sieradzkim Parku Etnograficznym. Jego zadaniem jest chronić dom przed wszystkim co złe i zapewnić dobrobyt jego mieszkańcom. Składa się z dwóch Światowidów, inspirowanych wierzeniami słowiańskimi, pięciu rzeźbionych słupów przedstawiających diabły i postacie kobiet oraz z rzeźbionych sztachet.
Młyn Łukasza
Jeden z najciekawszych obiektów w mieście. Budowla z 1870 roku była początkowo młynem, karczmą i tartakiem. Na początku zeszłego wieku budynek strawił pożar, a z dawnej budowli pozostały jedynie kamienne mury piwnic, parteru i piętra. W latach 1920 – 1922 przystąpiono do jego odbudowy, a odremontowany obiekt nawiązywał do chat wiejskich o konstrukcji przysłupowo – zrębowej, krytych gontem bądź łupkiem.
Młyn stał się m.in. siedzibą grupy artystów nazywających się Bractwem Św. Łukasza.
Obecnie zaś mieści się tu restauracja, dyskoteka i pokoje gościnne. I tu nastąpiło wielkie niedzielne obżarstwo – na zdjęciu poniżej widać moją “skromną” porcyjkę.
Restaurację Młyn Łukasza polecamy – dobre i dużo, za dużo, jak dla mnie… ;]
Wodospad Szklarki
Na zakończenie uroczego, leniwego weekendu wybraliśmy się jeszcze nad wodospad Szklarki. Chyba najbardziej znana kaskada Karkonoszy, więc tylko fotkę wrzucę. Zwłaszcza, że to był krótki spacer – dziecko już miało dość “górskich dziczy” 😉
Zresztą widzicie, co dziewczę kupiło sobie, jako pamiątkę wyjazdu? Mroczny… WACHLARZ, o!
W Szklarskiej odwiedziliśmy także Esplanadę z grawitacyjną kolejką Alpinecoaster, zaliczyliśmy przepyszne tradycyjne lody i jak zwykle rozpustnie obżeraliśmy się w knajpach. Mnie w pamięci najbardziej utkwiło wielkie żarcie w Młynie, Małżonek natomiast z sentymentem wspomina pyszną baraninę w innej restauracji (nie pamiętam nazwy…).
Fajna jest Szklarska Poręba 🙂
Źródła (stan na 11.09.2016 r.):
- Informacje nt. Stacji Turystyczne Orle na podstawie: goryizerskie.pl, Wikipedia