Czytamy: Baśnie Andersena

Pomyślałam, że będę Wam regularnie prezentować, co akurat jest u nas na topie, jeśli chodzi o czytelnictwo na dobranoc 🙂
Książek mamy mnóstwo, więc zdarza się, że codziennie czytamy co innego, a bywa też, że nawet przez kilka tygodni „męczymy” jedną poważniejszą pozycję.

Dziś Panna Wi zażyczyła sobie Baśnie Andersena.

Konkretnie zaś…

DSC_0288
Książka została wydana przez Oficynę Wydawniczą FOKA, a do nas trafiła jako prezent od Chrzestnej Wi.

Zapraszam do zakupu książeczki “Weronika szuka skarbów” – opowiastki dla dzieci i rodziców, inspirowanej zabawą w geocaching.

Baśnie są w wersjach klasycznych – w przekładzie Stefanii Beylin i Jarosława Iwaszkiewicza. I to jest przeogromna zaleta tego zbiorku. Przynajmniej nie męczę się czytając, co bardzo często ma miejsce przy współczesnych bajkach lub współczesnych wersjach znanych bajek. Dziecko poznaje zaś bogactwo naszego języka, a nie tylko proste zdania, często niekoniecznie gramatycznie poskładane.
Całość dopełniają przepiękne subtelne ilustracje Moniki Kanios – Stańczyk.
DSC_0293
W książce znajdziemy 29 baśni – chyba tych najbardziej znanych baśni pana Andersena. My już czytałyśmy „Krzesiwo”, „Starą latarnię”, „Latający kufer”, no i dziś zaczęłyśmy „Królową Śniegu”. O ile się nie znudzi, to wystarczy na ładnych kilka wieczorów 😉

Powiem Wam jeszcze, że – po kilku wpadkach – głównie prezentowych i głównie ze zbiorami bajek i baśni – jestem bardzo ostrożna z tego typu literaturą. Wybieram to, co pamiętam ze swojego dzieciństwa, gdyż nie ufam nowym wydawnictwom. Często bogate ilustracje próbują maskować ubóstwo językowe i intelektualne. I często ludzie się na to nabierają :/
Oczywiście nie zamykam się na współczesną literaturę dla dzieci, bo i tu są fantastyczne perełki. Ale to już trzeba się ciut zagłębić w temat, a nie kupować „pięknie wydane” pierwsze lepsze coś z księgarnianej półki. Dlatego zwykle wolę książki dla Wi kupować albo wybierać sama. Wyjątkiem jest Chrzestna, która po prostu wie, co dobre w tym temacie 🙂