Butelka bobble dawno już wzbudziła moje zainteresowanie, ale przez jakiś czas o niej zapomniałam, bo nie za bardzo można ją było gdzieś kupić. A jak już znalazłam butelkę, to nie mogłam namierzyć filtrów na wymianę. I o!
Ale może najpierw przypomnę, o co chodzi z tym gadżetem. Otóż bobble to butelka wielorazowego użytku z wymiennym filtrem węglowym do bieżącego uzdatniania wody z kranu.

Zapraszam do zakupu książeczki “Weronika szuka skarbów” – opowiastki dla dzieci i rodziców, inspirowanej zabawą w geocaching.
Przypomniałam sobie o niej w tym roku, kiedy skończyła się wodna rozpusta w pracy, tzn. kiedy wypiłyśmy cały zapas wody, jaki zapewnił nam pracodawca w upały. Aby więc mieć co pić, musiałabym targać wodę z domu albo kupować po drodze. Oba wyjścia mało ekonomiczne. A pić się chce…
Okazało się, że butelka bobble jest obecnie dostępna na Allegro i to nawet we w miarę sensownej cenie. Dostępne są w kilku rozmiarach: 1000 ml (około 59,90 zł), 550 ml (około 49,90 zł) i 385 ml (około 39,90 zł). Ceny nie są więc jakieś straszne, a na Allegro kupiłam nawet nieco taniej. Butelki są oczywiście wielorazowego użytku, bez ftalanów itp itd. Wymieniamy tylko filtry co około 150 litrów lub co 2 miesiące. Filtry kosztują poniżej 30 zł/ szt.
Kupiłam butelkę 550 ml – nie za mała, nie za duża. Dla mnie w sam raz.
Oczywiście Wi od razu przyspawała się do bobble (też lubi takie gadżety, po mamusi :P), więc zaraz zamówiłam drugi komplet. I teraz obie mamy dizajnerskie butelki 😉
Dla Wi bobble stało się też swoistą lekcją asertywności, bo chłopcy w przedszkolu śmieją się podobno, że ma butelkę ze smoczkiem. Nie wyglądała na specjalnie przejętą, kiedy o tym mówiła, ale i tak naprodukowałam się nieco na temat własnego zdania i nie bazowania na opinii postronnych. “Ale ja się tym nie przejmuję, wiesz? Udaję, że jestem na nich głucha, jak się śmieją” – wyznała dziś.
Na razie jestem zadowolona z zakupu. Butelka sprawdza się bardzo dobrze, choć mam wrażenie, że w dużej mierze jest to kwestia tego, że w kranie mamy naprawdę niezłą wodę. Mimo to od dawna nie miałam odwagi pić kranówy. Teraz na wynos obie z Wi bierzemy wodę z kranu i jest ok. Wi wystarcza jedna butelka w przedszkolu, ja zwykle robię dolewkę w pracy, aczkolwiek z pewnymi oporami jeszcze… ;]
Do kompletu zakupiłam też silikonową szczoteczkę do mycia butelek. No bo z tym myciem to mam zgryza. Skoro butelki są wielorazowego użytku, to trzeba o nie dbać. Płuczę je w ciepłej wodzie i co najmniej co drugi dzień (a staram się codziennie) myję płynem do naczyń. Co jakiś czas ponoć dobrze jest wyparzyć filtr, co robię przynajmniej raz w tygodniu. Mam nadzieję, że to wystarczy, aby nie powstały tam żywe kultury baterii… ;]
Co myślicie o takim gadżecie? A może sami używacie bobble? Jeśli tak, to jak Wam się ten gadżet sprawdził na dłuższą metę?