Tylko umyj dłonie!

– Mamo, zrobisz mi omlet? – drze się dziecko z pokoju.
– Tak, ale za chwilę. Teraz daję jeść kotkowi – drze się matka z kuchni.
– Dobra! Tylko umyj dłonie! Znaczy zanim zaczniesz mi robić jedzenie!

A jak u Was? Myjecie dłonie? 😉 
Bo wiecie… są na nich bakterie z dużymi ogonkami. I straszne jak nietoperz 😉

Tak na poważnie jednak… widzę, że z tym myciem rąk to różnie jest. Goszczącą u nas koleżankę Wi musiałam odesłać z powrotem do łazienki, bo zupełnie nie przekonał mnie tekst, że u nich w domu nie myje się rąk (po “dwójce”!!!). Ale u nas się myje – zakomunikowałam.

W pierwszym przedszkolu, do którego chodziła Wi nie było mydła na stałe w łazience. Dzieci dostawały po kropelce mydła w płynie, kiedy odbywało się grupowe mycie rąk, czyli np. po powrocie z placu zabaw. Kiedy zaś w trakcie zajęć dziecko szło do toalety, mydła nie było, bo dzieci je wytracają (!!!). Zaznaczam – przedszkole prywatne, czesne niemałe, jak na warunki małego miasteczka.

W zeszłym roku w przedszkolu też był incydent, bo jak dzieciaki szły do toalety przed wyjściem na dwór, to pani kazała im nie myć rąk bo i tak zaraz się ubrudzą.

To tylko parę przykładów. Inne obserwacje z życia wzięte potwierdzają niestety tezę, że wiele osób nie ma nawyku mycia rąk po wyjściu z toalety, przed jedzeniem czy po powrocie do domu (z pracy, z zakupów). A środowisko często – jak widać – nie pomaga dzieciakom w utrwaleniu odpowiednich nawyków – bo rodzice nie zwracają na to uwagi, bo oszczędności w przedszkolu, bo pani wydaje dziwne polecenia, którym kilkulatek nie jest w stanie się przeciwstawić.

Niby nie jest to wielkie halo i jest mnóstwo ważniejszych spraw, na które dobrze by było uczulić dziecko, ale nie od parady parę chorób nazywa się “chorobami brudnych rąk”. Salmonella, rotawirusy, pasożyty układu pokarmowego… bleh… a często wystarczy porządnie umyć ręce wodą z mydłem.

A dzieci na nas patrzą i uczą się, więc wiecie… ;]