Philips Lumea Precision Plus

Philips Lumea Precision Plus, czyli zestaw do depilacji światłem. Kupiłam, bo… no cóż… z owłosieniem walczę od lat, na wiele sposobów. I dotychczas zawsze czułam się w tym temacie jak jakiś cholerny Syzyf. A nasza kultura nakłada niestety na nas – kobiety – niejako obowiązek nieposiadania włosów na ciele, i o! Jak żyć? ;]

Urządzenie Philips Lumea kieruje impulsy światła do cebulek włosów. W rezultacie włosy w naturalny sposób wypadają, a proces ich odrastania zostaje zahamowany. Regularne powtarzanie zabiegu gwarantuje, że skóra pozostanie gładka każdego dnia – czytamy na stronie philips.pl. Tam też znajdziecie resztę informacji o produkcie. Ja napiszę o odczuciach własnych ;]

Philips Lumea Precision Plus SC2008/ 11

Zapraszam do zakupu książeczki “Weronika szuka skarbów” – opowiastki dla dzieci i rodziców, inspirowanej zabawą w geocaching.

Przede wszystkim urządzenie jest drogie, dlatego śliniłam się nad nim długo. W końcu zdecydowałam się na zestaw najbardziej “wypasiony” SC2008/ 11 – z trzema końcówkami: do bikini, do twarzy i do reszty ciała. Ten model najtaniej znalazłam na redcoon.pl. Wydaje mi się, że był nawet nieco tańszy, niż obecnie widzę na stronie. Może była jakaś promocja? Nie pamiętam… W każdym razie sklep polecam – szybka wysyłka, żadnych problemów.

Miałam sporo wątpliwości – czy to rzeczywiście działa, czy nie wyrzucę pieniędzy w błoto? Jednak opinie w Internecie były budujące, więc zaryzykowałam. Kto nie ma problemu nadmiernego owłosienia, ten nie zrozumie, w jakiej można być desperacji 😉

Lumeę należy na początku stosować mniej więcej raz na dwa tygodnie. Rezultaty widać do 2 – 3 sesjach. Przed pierwszymi zabiegami należy ogolić włoski – ważne – ogolić, a nie wydepilować chemicznie lub mechanicznie. Z niedokładnie ogolonego owłosienia unosi się swąd spalenizny 😀
Na szczęście “wypalanie” nie boli. Owszem, czuć ciepło,  czasem też takie jakby “szpilki”, ale to wręcz przyjemne łaskotanie w porównaniu z depilatorem mechanicznym albo woskiem.

Dodatkowo warto wspomnieć, że Lumea nie zadziała, jeśli włoski na ciele są białe, rude, siwe lub jasny blond.

Jak ze wszystkim, trzeba też działać rozsądnie i zgodnie z zaleceniami producenta. Nie mają sensu np. częstsze zabiegi. Nie podnosi to efektywności, a można sobie zaszkodzić. Nie należy też naświetlać pieprzyków, znamion, blizn itp. – ale o tym i innych przeciwwskazaniach jasno napisane jest w instrukcji. Przeciwwskazaniem jest też ciąża i karmienie piersią, choć tak szczerze mówiąc, to nie wiem, czemu.
Trzeba też uważać z opalaniem – urządzenia można użyć 48 godzin po opalaniu. Jeśli wystąpiło oparzenie słoneczne, należy zaczekać, aż zniknie zaczerwienienie. W razie zafundowania sobie mocnej opalenizny, trzeba pamiętać, że ciemniejsza skóra może oznaczać, że urządzenie nie będzie skuteczne albo konieczne będzie obniżenie intensywności światła.
Również przez 24 godziny po zabiegu nie należy wystawiać na słońce depilowanych miejsc, a później jeszcze przez dwa tygodnie powinno się stosować krem z filtrem co najmniej SPF 30.

Co do samego użytkowania, to najgorzej jest z depilowaniem nóg. Końcówka – niby największa – niestety tak naprawdę jest mała. Zabieg więc jest dość długi, nudny i męczący. No, ale to też kwestia temperamentu – ja zwyczajnie nie lubię takich monotonnych działań.
Dużo przyjemniej (bo szybciej!) depiluje się  powierzchniowo mniejsze miejsca – przedramiona, pachy, bikini… Najlepsze rezultaty mam jak na razie na przedramionach właśnie – po bodajże trzech sesjach pozbyłam się jakichś 90% włosków 😀

Wg mnie podstawową wadą urządzenia jest jego cena, no ale to już kwestia zasobności portfela.
Jest też dosyć ciężkie, ale na szczęście działa na akumulatory, więc przynajmniej nie majtają się nam żadne kable.
Małe końcówki pozwalają na dotarcie do każdego miejsca, które trza “oporządzić”. Równocześnie jednak, jak już wcześniej wspomniałam, sprawiają, że depilowanie większych powierzchni jest dłuuugie i nuuudne.

Podsumowując, po około dwóch miesiącach używania stwierdzam, że było warto. Żałuję, że nie natknęłam się  na to cudo wcześniej – do lata miałabym już spokój z włochami, na razie bowiem jest tak połowicznie, zwłaszcza na nogach ;]

Aha, włosiska po jakimś czasie oczywiście próbują odrastać i trzeba im przypominać, że już ich nie chcemy – wg instrukcji wystarcza raz na 2 – 3 miesiące nieco je “przyjarać” 😉

Jeśli macie problem z nadmiernym owłosieniem i “trochę” zbędnej kasy, to szczerze polecam. Lumea to jeden z najlepszych gadżetów, jakie kiedykolwiek nabyłam 😀

Ciekawa jestem, czy któraś z Was ma Lumeę i jak wygląda jej użytkowanie na dłuższą metę? Podzielicie się uwagami?