Aaa… aby w miarę zdrowo nie śmierdzieć ;)

Naczytałam się o (potencjalnej) szkodliwości antyperspirantów. 
Oraz przemyślałam doświadczenia własne, czyli epizod z Antidralem, po którym miałam okrutne podrażnienia, a w końcu wywaliło mi węzły chłonne pod pachą. To mnie przestraszyło, nie ukrywam.
Kolejny efekt uboczny to zwiększenie potliwości stóp. W końcu ten pot musi się jakoś wydostać…

Mimo wszystko dalej eksperymentowałam z mocnymi specyfikami antypotowymi, choć z mniejszym przekonaniem.

Wreszcie ostatnio zdecydowałam się na zakup ałunu.

Ałun to naturalny minerał występujący w formie kryształu. Nie hamuje wydzielania potu, a tylko zapobiega powstawaniu nieprzyjemnego zapachu, stwarzając warunki uniemożliwiające namnażanie się bakterii odpowiedzialnych za charakterystyczny smrodek ;]
Poza tym jest bezzapachowy, hipoalergiczny, nie pozostawia śladów na skórze i ubraniach, nie wysusza skóry. Nie zawiera alkoholu, barwników, konserwantów.
Dodatkowo pomaga w walce z trądzikiem, opryszczką, koi oparzenia słoneczne i ukąszenia owadów, wspomaga gojenie się zadrapań itp.
Jest też niezwykle wydajny. 60 g wystarcza podobno na około 2 lata użytkowania, ale wyczytałam, że w rzeczywistości jest to cyfra wręcz zaniżona.



Zapraszam do zakupu książeczki “Weronika szuka skarbów” – opowiastki dla dzieci i rodziców, inspirowanej zabawą w geocaching.

Tyle ochów i achów na podstawie opisów kosmetyku w sklepach internetowych.

Nie wierzcie jednak w to, co mniej lub bardziej wprost sugerują niektóre strony. Ałun ZAWIERA aluminium zwane inaczej glinem. Jest to bodajże siarczan glinowo-potasowy.
Nie jestem w stanie rozstrzygnąć, czy rzeczywiście jest on mniej szkodliwy od związków stosowanych w klasycznych antyperspirantach. Warto jednak przeczytać choćby artykuł na blogu nowaalchemia.blogspot.com. Ciężko też stwierdzić, czy sprzedawany w sklepach ałun jest rzeczywiście wytworem naturalnym, czy też powstaje w warunkach sztucznych. Szczerze mówiąc stawiam na tę druga opcję…

Mimo to kupiłam ałun, gdyż zakładam, że korzystniejszy dla zdrowia jest choćby dlatego, że działa łagodniej i  nie zawiera innych dziwnych substancji.
Ałun kupiłam w formie kryształu w plastikowym pudełeczku przypominającym opakowanie dezodorantu w kulce.
Jest prosty w użyciu –  kryształ zwilżamy zimną wodą i aplikujemy na świeżo umytą skórę pod pachami.

Miałam pewne opory przed zastosowaniem, bo będąc przyzwyczajoną do stosowanie antyperspirantów, obawiałam się, czy naturalny specyfik da sobie radę. W domu – spoko, ale między ludźmi? Jestem węchowcem i natychmiast wyczuwam wszelkie smrodki. Bałam się, że z ałunem sama będę ich źródłem :/

Na razie jednak jest ok. Właściwie, to czuję się bardziej świeżo niż zwykle. Nie ukrywam, że wącham się co chwilę.
Jeśli skuteczność pozostanie na obecnym poziomie, to ałun zostanie moim hitem kosmetycznym.
Raz, że ekonomiczny, dwa – ekologiczny, trzy – skuteczny.

Zastanawiam się, jak ałun da sobie radę latem. Pożyjemy, zobaczymy… I na pewno napiszemy na ten temat ;]

A Wy? Stosowałyście może ałun? Sprawdził się?

P.S. Kolejny planowany zakup z cyklu “kosmetyki alternatywne”, to proszek do mycia zębów lub mydło z aktywnym węglem, które również ponoć świetnie sprawdza się jako zamiennik pasty do zębów. Kiedy już się zdecyduję i transakcja dojdzie do skutku, to oczywiście podzielę się wrażeniami. A może ktoś z czytelników stosował/ stosuje takowy i może coś polecić?